Cześć i czołem!
Miało być wczoraj a wyszło dzisiaj- nawet myśl w "Coś optymistycznego" pod datą sobotnią, w całości napisałam w niedzielę :)
Kontynuujemy temat dziesiąty- opowiadanie na temat głównie zwierząt. Z tego, co sobie przypominam, skończyliśmy je na momencie, gdy nastoletnia Ola dostała w skórę od ojca za to, że oświadczyła, że będzie wegetarianką.
Lanie jej jednak nie przekonało do zmiany decyzji- całe jej mięso z obiadu zjadał wygłodniały, bezpański kot z osiedla- jakże on był dziewczynie wdzięczny!
Aleksandra dorastała w towarzystwie "braci mniejszych"- prawie każdą wolną chwilę zajmowały jej wizyty w schronisku dla zwierząt. Ileż ona tam się napatrzyla na cierpienie! Lecz były też momenty radosne- Olka każde szczęście psa, kotka czy innego zwierzaczka odczuwała, jakby to było jej własne. Dlatego zupełnie chyba nie dziwi fakt, że na kierunek studiów wybrała weterynarię. Oczywiście tatuś był przeciwko- on zaplanował dla córeczki ekonomię lub prawo.
CIĄG DALSZY NASTĄPI...
Dobranoc, Jula
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz