piątek, 11 września 2015

Kto się kryje w tabernakulum?

Witam Was znowu bardzo serdecznie! Co u Was?
Dzisiaj zachęcam Was do dokonania porównania historii dwóch osób. Choć będą to opowiadania wymyślone przeze mnie (proszę, nie bierzcie sobie jakichkolwiek danych osobowych, jeśli będą, do serca, bo je całkowicie stworzyłam na potrzeby opowiadania), proszę, abyście zastanowili się, jak podchodzicie do Tego, który kryje się w tabernakulum. Zapraszam! :)


NAJCICHSZA OBECNOŚCI

 Opowiada Dhoierbloam


"Może was zdziwić, jak się podpisuję, to mój pseudonim. Wolę nie używać prawdziwego imienia, bo to, co tutaj napiszę, dla chrześcijan może nie będzie chwalebne.
Ja nie wierzę w Jezusa. Nie od samego początku, zdarzyło się coś, co o tym zdecydowało. No bo kto we wczesnym okresie życia nie wierzy, nie chodzi do kościoła?
Każdego rodzice, dziadkowie i inni członkowie rodziny uczą wiary w Boga, pacierza, prowadzą do kościoła. Mnie także. Był chrzest, komunia, bierzmowanie, a potem "rozwód z Kościołem". Lecz nie dlatego, że znudził mi się Bóg. Zwiedli mnie koledzy z sekty. Piekielne słowo- SEKTA.
Wstąpiłam, gdy miałam 16 lat. Podkochiwałam się w pewnym chłopaku z mojej klasy i, chcąc mu zaimponować (bo widziałam, że ja też mu się spodobałam), przyszłam na pierwsze spotkanie. I zaraz na pierwszym spotkaniu 
zaparłam się wiary w Zbawiciela.
Tak mną zakręcili, obiecali gruszki na wierzbie, tak mi się tam spodobało, że gdy dali mi do podpisania jakiś tam ich regulamin, od razu dałam parafkę. Było mi w tamtej chwili obojętne, że chcieli, bym w nic nie wierzyła i "nie gadała tych wszystkich religijnych bzdetów". W momencie odwróciłam się od wiary...
Należałam do grupy dwanaście lat. DWANAŚCIE LAT jak w więzieniu. Bo tak "pięknie" jak pierwszego dnia nie było już nigdy. Byłam tam pierwszą dziewczyną, oni werbowali kolejne. Tak samo, jak mnie. Potem nas zastraszali, obrażali, torturowali słowem, podnosili na nas rękę. Kiedy powiedziałam Zetowi (taki pseudonim nosił ten chłopak, w którym byłam ślepo zakochana), że z nim zrywam i chcę wypisać się z sekty, mało mnie nie zabił. Nie mogłam iść z tym na policję, bo rzeczywiście tak by się stało. Inne dziewczyny też próbowały się ratować, ale były o niebo słabsze ode mnie. Ja byłam najbardziej wytrzymała.
W końcu udało nam się. Mając dość przemocy i godząc się z ewentualną śmiercią, zgłosiłam szajkę na policję. Oj, co ja wtedy miałam! Na całe szczęście ci ludzie siedzą już w więzieniu. A my jesteśmy wolne.
Ale wracając do mojej wiary- nawet po uwolnieniu się, nie przestałam się jej zapierać. Oduczyłam się przez te lata modlitwy, o Mszy nawet nie mówiąc. Na siłę, wbrew sobie, ale z miłości do ukochanej babci poszłam raz, jedyny raz z nią na adorację. I nie przekonało mnie to, w czyjej obecności byłam. Nie przekonały mnie jej słowa. Nadal nie wierzę w Jezusa."



Opowiada Sarenka8650

"Moja historia nie będzie zbyt długa, będzie, mam nadzieję, treściwa.
Jestem siostrą zakonną od wielu lat. Dziękuję Chrystusowi za to, że mnie odkupił, że dzięki Niemu mogę żyć. Służę codziennie Jego Sercu. I chcę służyć do końca.
Jakie byłoby moje życie bez wiary? Staram się żyć tu i teraz, nie rozpamiętywać przeszłości, wręcz nie wracać do niej. Gdybym nie ufała, że każdego dnia spotykam Pana w Najświętszym Sakramencie, gdybym nie miłowała, jakież byłoby moje życie? Wolę sobie tego nie wyobrażać.
Pomagam jak mogę ludziom, którzy pogubili się w wierze, którzy zatracili relację z Bogiem. Nie jestem spowiednikiem, ale staram się bardzo. Kilka osób podziękowało mi za wsparcie. Ja jednak nie liczę na podziękowania, owacje, nagrody. Uwielbiam pomagać.
Oddanie się Chrystusowi to najlepsza decyzja mojego życia. Tu dziękuję moim rodzicom, że kiedyś podjęli za mnie tę decyzję, a teraz ja mogę ją kontynuować.  Co dzień mam możliwość spotkania z Tym, który kryje się w tabernakulum, pogłębiania więzi z ludźmi. Mamy z siostrami też swoje zainteresowania. Jedna z nas lubi piec, druga pisać opowiadania, trzecia szydełkować... I wszystkie, bez wyjątku, kochamy muzykę.Całą naszą wspólnotą dałyśmy cztery koncerty gospel i rocka. Dałyśmy czadu!
Kończąc w tym miejscu moją opowieść, pragnę zapewnić was: jeśli którykolwiek z was zwątpi, niech spojrzy na Krzyż Chrystusowy. Niech pamięta, że to dla niego Bóg dał samego siebie. Niechaj kocha!!!"

Julia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz