poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Radość
















Siemka, wpadam przelotem, zanim mi pomysł na fajny post nie wyleci z głowy ;)
Tak rozmyśliłam i stwierdziłam, że na tym blogu co post, to grzech. Coś Wam stale wskazuję, nie polecam, krytykuję, daję do rozmyślenia. A tu tymczasem jest tyle dowodów, że do Kościoła można podejść nie tylko od strony przysłowiowych "organów" ale i od strony "gitary"- naprawdę ważne jest to, żeby być z Bogiem. Nie trzeba być takim śmiertelnie poważnym :)


Opowiem Wam o takiej jednej Angelinie, co miała GENIALNE poczucie humoru.
Dziewczyna pochodziła z Nowego Jorku. W zasadzie odkąd zaczęła dojrzewać, odkryła swój wielki talent- cudownie rozśmieszała ludzi. Miała tak fenomenalny dowcip, że szkoda gadać. Po prostu genial.
Nie było smutasów w jej klasie, bo nawet załamanych zaraz stawiała na nogi. Aż pewnego razu wprowadziła swój humor do oazy.
Przyszła na cotygodniowe spotkanie z rutynowym nastawieniem. Cieszyła się, ale nie spodziewała się niczego spektakularnego. Znała plan- czytanie i medytacja Pisma Świętego, rozmowy o Panu Jezusie, pieśni, czasami świadectwa... Tak sztywno. Dobrze, ale sztywno.
Postanowiła po modlitwie głównej opowiedzieć jakiś żart. "Może to doda charakteru naszym spotkaniom", sądziła.
I tak też zrobiła. Ku swemu wielkiemu zdziwieniu, zraziła do siebie prawie wszystkich ze wspólnoty. Zdecydowana większość opuściła salę. Została oprócz niej tylko jedna koleżanka, Nancy.
Angelina zastanawiała się, czym zraziła do siebie przyjaciół. Przecież nie powiedziała nic niestosownego czy obraźliwego. Miała dar trafnego doboru dowcipów.
Jak już wspomniałam, pozostała z nią Nancy. Na koleżance zrobiło wrażenie poczucie humoru Angeli. Postanowiła pomóc dziewczynie przekonać oazowiczów o dobrych intencjach i wprowadzić stały humorystyczny element. Nie było łatwo przekonać młodych chrześcijan, że razem z Bogiem też można sobie żartować. Nie od początku obdarzyli pomysł ufnością, jednak zaczęli się przekonywać. Wiadomo, dzięki komu :)
W pewną lipcową sobotę Angela i kilka jej znajomych porozwieszało na ulicach NY nietypowe ogłoszenia. Dziewczęta zapraszały na dyskotekę. Ogłosiły na miejsce zbiórki jedną z najbardziej zatłoczonych dzielnic Nowego Jorku.
W dzień imprezy w wyznaczonym miejscu pojawiły się tabuny ciekawych ludzi. Nastolatki powiodły zaskoczony tłum do wielkiej sali najbardziej obleganego miejskiego klubu. To, co tam zastali ludzie, chyba zdziwiłoby niejednego z nas. Zamiast rocka i popu z głośników dało się słyszeć... gospel. O dziwo, ludzie nie powychodzili, jak w dniu, gdy Angelina próbowała zarazić wspólnotę śmiechem. To była najlepsza (bo i nie jedyna!) chrześcijańska zabawa. Angela pokazała, jak można się bawić.Nawet starsze osoby były mega zaskoczone tak pozytywną imprezą.
Wraz z okolicznymi wspólnotami stała się duszą chrześcijańskiego śmiechu. Wyciągała z doła, bagna, chorych, uzależnionych, samotnych, przebywających w domach opieki. Gdzie zawodzili najlepsi terapeuci, psycholodzy i spowiednicy, tam pojawiała się ona. Zwykła dziewczyna z niesamowitym darem.
Po latach została cenioną geloterapeutką- osobą, prowadzącą terapię śmiechem. Jej serce pokazywało (i nadal pokazuje!) ludziom drogę do Boga przez śmiech, no i to, że dzięki poczuciu humoru naprawdę można wyjść z największego doła!

Jeśli uzyskam zgodę twórców/administratorów, dodam chrześcijańską (i nie tylko!) dawkę humoru w osobnym poście.

Radości! Z Panem Bogiem :)




za grafikę dziękuję Pixabay

niedziela, 24 kwietnia 2016

"Coś optymistycznego" w niedzielę, 24 kwietnia 2016

Hejka! Dziś mam dla Was "Coś optymistycznego" w wersji zdjęciowej. Punkt trafiony jeśli chodzi o mnie ;)

Dziękuję administratorom Theofeel'a i Żyj po Bożemu za możliwość operacji kopiuj-wklej (a zmniejsz obrazek to już moja na Bloggerze zasługa :D) :P





Dobranoc!

środa, 20 kwietnia 2016

Ochronić Hostię

Hejka! Dzisiaj chciałabym poruszyć temat dosyć ważny, a mianowicie... szacunku do konsekrowanej Hostii. I w tym celu... odwołam się trochę do życia politycznego. Może być ciekawie. :) Zaczynamy!


Jakiś czas temu (rok, dwa?) dało się słyszeć w mediach o uratowaniu Hostii po upadku na ziemię podczas Mszy Świętej przez Prezydenta RP Andrzeja Dudę. Szybkie działanie głowy państwa uchroniło Ciało Chrystusa przed, hmm, znieważeniem? Może to znowu za mocne słowo (przyzwyczajajcie się) i niewłaściwie użyte, ale mi się postawa pana Dudy bardzo podobała.

Uważam, że każdy chrześcijanin w takiej sytuacji powinien zareagować podobnie. To się właśnie nazywa Szacunek przez wielkie "S". Jasne, kapłan nie chciał dobrowolnie Hostii upuścić czy, jak się dowiedziałam (nieoceniony Internet :D) czynnikiem upadku w tym przypadku był powiew wiatru (i dlatego znieważanie to zbyt duże słowo), ale jeżeli komukolwiek posługującemu (duchownym czy świeckim) zdarzyłaby się taka sytuacja, inni powinni zachować się adekwatnie do sytuacji. Nie wolno pozostać biernym.

***

A co powiedzieć, kiedy już totalnie i do głębi lekceważymy konsekrowaną Hostię, przyjmując Ją w stanie
grzechu ciężkiego? Tej postawy już nie usprawiedliwię tak po prostu, ludzkim potknięciem, reakcją "nie chciałem". Tego już nie da się wytłumaczyć. Bo wiemy, co robimy. I sami skazujemy Najświętszy Sakrament na taki "upadek na ziemię". Niezasłużony. Bez szacunku. Tego już inni za nas nie naprawią. O to musimy zadbać sami.

Tytuł tego posta brzmi "Ochronić Hostię", a traktuje o szacunku. I gdzie tu nawiązanie do nazwy wpisu?
Czytając tekst od początku mamy szansę zauważyć motyw "ochrony Hostii" po upadku. Ale "chronić" Ciało Pańskie możemy (i powinniśmy) też we własnym zakresie, we własnym sumieniu.
Ochrona jest wyrazem szacunku, szacunek metodą ochrony. Co o tym sądzisz, Bracie, Siostro?



Julia


grafika dzięki Pixabay- dziękuję!

niedziela, 17 kwietnia 2016

"Niech będzie Imię Jego błogosławione"- I admire You- Chrystus

Hej! Zanim zacznę, chciałabym przeprosić Was za nieregularności, niesłowności i zastój na blogu. Miło do Was wrócić i głosić nadal tutaj Chrystusa :)

Zaczynamy!

Kiedy jestem głośno- niech będzie Imię Jego błogosławione!
Kiedy jestem cicho- niech będzie Imię Jego błogosławione!
Kiedy tańczę, śpiewam, spaceruję- niech będzie Jego chwała!
Kiedy jem, piję, sprzątam i żyję- niech będzie Imię Jego błogosławione!
Nawet kiedy grzeszę- niech będzie Imię Jego błogosławione,
Choć to kompletnie nie na Jego chwałę.

Takich kilka zdań to zaledwie jedna (milionowa?) procenta zjawisk, za które możemy być wdzięczni Jezusowi. No, może poza tym grzechem. A jeśli do tego dołożyć te wszystkie indywidualne cuda- uzdrowienie, znalezienie pracy, zdany egzamin, szczęśliwą rodzinę (wiem, wiem, że porównania mam dosyć nierealne, musicie się do nich przyzwyczaić ;)) to braknie bloga. Braknie internetu. Braknie miejsca w nas wszystkich.

***

Znacie bajkę (mit, legendę?) o królu Midasie, który wszystko, czego się dotknął, zamieniał w złoto? Chrystus nie zamienia naszych serc na złote, bo złoto jest bezwartościowe. Złote serce zostanie w grobie. A serce pełne miłości dostąpi zbawienia.

Nie zawsze jednak jest TAK PIĘKNIE jakbyśmy chcieli. Na szczęście On dokonuje w nas kolejnej uczciwej wymiany. Zabiera nasze grzechy w spowiedzi świętej, a daje nam pokój i spokój. To się nazywa Miłosierdzie. Nie wiem jak wy, ale dla mnie jest ono znacząco ważne :)

Ile razy przyszedłeś do kościoła, wokół była zupełna cisza, zastałeś tylko kilku ludzi i Jego w Najświętszym Sakramencie? Ile razy "wzięło" cię wtedy na wzruszenie?
Albo to uczucie, kiedy myślisz świeżo po spowiedzi "Kurde, jestem czysty. Wolny."
I z uśmiechem na ustach godnie podchodzisz do Komunii Świętej. Za ten uśmiech, za to wzruszenie, za te wszystkie ciepłe uczucia, podziwiam Chrystusa.

Jak nie chce się modlić, a z ufnością wezwie się pomocy Ducha Świętego, to działa. Jak się nie ma pomysłu na modlitwę, można zrobić tak samo. I za ten "komfort połączenia" w czasie rozmowy z Bogiem również daję okejkę :D

Moje serducho już się spociło, może Ty coś dorzucisz, Braciszku, Siostrzyczko?





sobota, 5 marca 2016

Święci nasi patronowie. Dojrzali w wierze.

Kochani Przyjaciele! (troszkę jak duchowny :P albo papież :))

Ciężko jest rozpocząć naprawdę dobrze posta. Rozpocząć, żeby czytelnika przyciągnąć, zachęcić... Nawet najlepsza treść musi się czymś dobrym zaczynać. No więc zadam na początek pytanie: Do czego nam trzeci patron? I po co Bierzmowanie?

Pamięta ktoś z nas (tak szczerze) swój Chrzest? Ja nie. Gdyby mi bliscy nie "przybliżyli" tego tematu, nie wiedziałabym o tym wiele. A przecież podczas tej godziny (półtorej, dwóch...) dokonało się coś naprawdę w moim życiu ważnego. Rodzice i chrzestni wyznali w moim imieniu wiarę. Nie miałam na to wpływu. Ale wiem, że zrobili to dla mojego dobra, nie inaczej.

A teraz mam NIESAMOWITĄ szansę, aby to potwierdzić. Potwierdzić, że wierzę w ukochanego Boga i już na dobre zakorzenić w Nim swoją duszę. W Sakramencie Bierzmowania.

Wiem też, kogo przyjmuję- bo Bóg nie pozostaje "głuchy" na moje deklaracje. Mówi mi: "Skoro tak, Moje dziecko, skoro chcesz świadczyć o Mnie swoim życiem, daję Ci kogoś do pomocy. Daję Ci przewodnika i ochroniarza zarazem." I za namaszczeniem przez biskupa Krzyżmem Świętym otrzymuję Ducha Świętego. Jestem dojrzałą chrześcijanką. Potwierdzone info. Wszyscy obecni w świątyni mogą przyświadczyć ten fakt, a już najbardziej mój świadek. W końcu to on "patrzył biskupowi na ręce".


A po co nam to trzecie imię? Przecież mamy już dwa, a ludzie i tak zwracają się do nas jednym.

Chodzi o to, aby patron, którego sobie wybierzemy, razem z Duchem Świętym pomógł nam wzrastać. Wstawiał się za nami u Boga w naszych konkretnych intencjach. Polecał Mu nasze sprawy.

Podczas Chrztu rodzice deklarują naszą wiarę- i dostajemy patrona (albo dwóch). Podczas Bierzmowania również, a jeszcze dojrzalej, bo sami (i wiemy, co mówimy!) wyznajemy wiarę w Boga, więc jak mogłoby odbyć się to bez Patrona? :)


Moje bierzmowanie:

data; 29 lutego 2016
świadek: moja ciocia (i zarazem matka chrzestna :))
patronka, którą sobie wybrałam: św. s. Faustyna (więcej o niej w następnej notce)
uczucia: bardzo, bardzo szczęśliwa!!! :D


Żegnam Was gorąco,
Julia Maria Faustyna (JMFG) :)

P.S. W zakładce Galeria pierwsze zdjęcia- wykonane przed Bierzmowaniem :) Zapraszam do zajrzenia.


A jakie było Wasze Bierzmowanie?

sobota, 20 lutego 2016

Wielki Post. Walentynki po Bożemu.

Hej.

Jakiś czas temu, w temacie siedemnastym pt."Mikołaj przychodzi każdego dnia" opisywałam, jak Bóg nas co dzień obdarowywuje. I pisałam prawdę, jak zresztą w innych postach; ogólnie cały ten blog poświęciłam Prawdzie. Bo Bóg jest Prawdą.

Oprócz tego, że Prawdą, to jeszcze Miłością. A nie tak dawno obchodziliśmy niejako święto miłości, więc ten wpis nie pojawił się tu jakoś przypadkiem, ot tak, pyk, i już wyszło.

Spójrzmy do kalendarza. 14 lutego- Święto Zakochanych. Ale moja uwaga cofa się jeszcze o cztery dni- mianowicie do środy, 10 lutego. Rozpoczął się wtedy jeszcze bardziej niż każdy inny, błogosławiony czas. Półtora miesiąca, rok w rok upamiętniające największy dowód Miłości, jaki kiedykolwiek mógł się wydarzyć. Myślę, że żaden i żadna z nas nie jest w stanie czegoś TAKIEGO dokonać.

Na pogrzebach można usłyszeć takie oto słowa kapłana: "Z prochu powstałeś, i w proch się obrócisz". 

Moim zdaniem to stwierdzenie tylko częściowe. Owszem, nasze ciało "obróci się w proch", zostanie skremowane albo zeżarte przez robaki (nie ma co się szczypać w słowach ;)), ale nasz duch już nie.

Na to właśnie Pan Bóg zorganizował największe i najbardziej poświęcające Walentynki, o jakich tylko mógł pomyśleć człowiek. Bezgranicznie w nas zakochany nie dopuścił, żebyśmy obrócili się w proch. Na górze Golgocie dał najcenniejszy dowód Swojej Miłości. Nie do porównania z najładniejszą nawet walentynką.

Wielki Post jest czasem walentynkowym. Nie kojarzy się co prawda tak radośnie, ale mam nadzieję, że podczas Rezurekcji wspomnicie moje słowa. W sensie absolutnie pozytywnym.

***Bóg jest w nas tak zakochany, że nie pozwoli, abyśmy umarli.

Julia

Dziękuję Pixabay


sobota, 13 lutego 2016

Informacja!!!

Witajcie! Wpis, który Wam dzisiaj obiecałam, pojawi się tu jutro, a póki co proszę Was o cierpliwość.

Dobrej nocy! Wyśpijcie się dobrze, w końcu odpoczynek jest też Wolą Boga :)

Widzimy się jutro!





Nie budzić!! :D

Niedziela, 14 lutego 2016

Artykuł w trakcie realizacji. Będę Wam mega wdzięczna za cierpliwość. 

Julka


Wtorek, 16 lutego 2016

Pierwszy wielkopostny artykuł pojawi się na stronie w sobotę. Przez trzy dni (tj. wtorek, środa i czwartek) nie będzie "Coś optymistycznego". Przepraszam za wszelkie możliwe utrudnienia i dziękuje Wam za cierpliwość :)

Julka